Podglądania powstają jako najlepszy sposób wypełnienia wolnego czasu. Sprawdzę, czy pisanie o filmach może przynieść tyle samo radości, co oglądanie ich. W polityce, a więc w tym, co studiuję nie znajduję nic z filmowego charakteru. Oczywiście poza abstrakcyjnością i paskudnymi charakterami.

środa, 22 lutego 2012

Nie tracąc równowagi







Okej. A więc oto jest. Mój pierwszy w życiu wpis na blogu, świeżutki niczym poranne bułeczki. Restless już nie taki. W polskich kinach zagościł ubiegłorocznej jesieni, niestety jednak nie w multipleksach. Wielka szkoda, bo reżyser Buntownika z wyboru (Gus Van Sant) zaproponował nam przepiękny, acz nie idylliczny obraz młodzieńczej miłości. Film pokazuje nietuzinkową historię dwojga ekscentryków. Enoch i Annabel poznają się przy okazji pogrzebu swojego rówieśnika. Sęk w tym, że tylko jedno z nich tak naprawdę znało zmarłego chłopca. Enoch okazuje się nietypowym gatecrasherem. Bez zaproszenia gości się na okolicznych pogrzebach. Niezwykle zainteresowana odmieńcem Annabel chce zawrzeć z nim bliższą znajomość. Sposobność ku temu znajduje się gdzieś po drodze nieco zwariowanych wydarzeń, wśród których nie sposób nie napomknąć o wielkiej przyjaźni głównego bohatera z duchem japońskiego kamikadze z czasów II wojny światowej. Niedługo potem Annabel wyznaje Enoch, że jest nieuleczalnie chora. Banał? Nie do końca. Jako miłośniczka takiego gatunku byłam bardzo zaskoczona końcowymi podrygami fabuły. Nie jest to kolejna ckliwa opowieść o niespełnionej, młodzieńczej miłości, której najpiękniejsze lata zostały przekreślone przez nieuleczalną chorobę jednego z bohaterów. Restless jest niezwykle wyważony. Balansuje na krawędzi romansu, dramatu, a także... komedii (Enoch jest niezwykle utalentowanym mistrzem ciętej riposty). Film, nie tyle wywołuje w widzu hektolitry łez, co autentyczne, szczere wzruszenie i podziw. Do polecenia dla każdego. Przede wszystkim dla fanów ujmującej w tym filmie Mii Wasikowskiej!





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...