Podglądania powstają jako najlepszy sposób wypełnienia wolnego czasu. Sprawdzę, czy pisanie o filmach może przynieść tyle samo radości, co oglądanie ich. W polityce, a więc w tym, co studiuję nie znajduję nic z filmowego charakteru. Oczywiście poza abstrakcyjnością i paskudnymi charakterami.

wtorek, 5 listopada 2013

Niekochanie

www.filmweb.pl
   Podobno nic tak bardzo nie podkreśla kobiecości jak czerwona sukienka. Przykuje uwagę, a potem mimowolnie uwiedzie i rozochoci męską fantazję jeszcze zanim zdąży to zrobić pojedynczym gestem, czy słowem jej posiadaczka. Jest słodkim niedopowiedzeniem, nawet na najbardziej ponętnej kobiecej sylwetce. Zniewala i na długo zapada w pamięć, szczególnie na kobiecie, którą darzy się miłością. Przyszedłszy do ukochanej po latach rozłąki mężczyzna, ma  nadzieję na to, że kobieta nie bez powodu otworzyła mu w czerwonej sukience. Jest przekonany, że chce go wabić, kusić i zabawiać się jego pożądaniem. Chce być jej usłużny, ale tylko do jakiegoś czasu, gdyż nieprzemyślane zwodzenie spowoduje tylko, że zagotuje się w środku i niepotrzebnie uniesie. Wynagrodzi jej to, ale wie, że to spłoszy kobietę. Nie będzie mógł zrozumieć, dlaczego nie chce wybaczyć mu tych czterech lat zwłoki. Ponownie zirytuje się i zechce zerwać z niej w złości tę śmieszną, małą czerwoną sukienkę, która z pewnością nie miała być dziś dla jego oczu. Ani to, co kryje się pod jej spodem. To doprowadzi go do furii. W niczym nie pomoże tutaj wybłagany pocałunek i dotyk jej aksamitnych warg na jego policzku. Nie tak traktuje się mężczyznę, gdy otwiera się mu w czerwonej sukience, a przynajmniej nie w Some Velvet Morning Neila LaBute'a. To kameralne kino, które odziera spotkania damsko-męskie z filmowej kurtuazji i romantyzmu, gdyż koncentruje się na życiu. Relacje Freda (Stanley Tucci) i Velvet (Alice Eve) są brutalne i podyktowane rzeczywistością pewnych profesji zawodowych. Niedopowiedzenia w życiorysie bohaterki doprowadzają w tym filmie do obłędu nie tylko samego Freda, ale i widza, któremu w końcu zafundowano obraz, który spowoduje, że osunie się na fotel z zaskoczenia. Nic nie sugerujący z początku pusty dialog bohaterów, jedność przestrzeni i gra wyłącznie dwójki aktorów jest w Some Vevet Morning celowym zabiegiem reżysera, który pragnie skupić uwagę widza na wypaczonych relacjach międzyludzkich i samotności, której palące uczucie gasi się dziś sposobami, które gwarantuje nieograniczona wyobraźnia i odpowiadające jej rozwiązaniom rzeczywiste firmy usługowe. Mający swoją premierę podczas tegorocznego festiwalu filmowego w Tribece film LaBute'a paraliżuje dosłownością i sugeruje, że istnieją związki, z których wprost nie sposób wydostać się ze względu na chorobliwą chęć posiadania drugiej osoby. Nasuwająca się widzowi po seansie myśl, iż historię Velvet i Freda zainspirowało życie jest dręcząca i prowokująca dyskusję na temat współczesnych relacji międzyludzkich w dobie odczłowieczenia więzi i męskiego niezaspokojenia seksualnego, które musi i może mieć dziś wszelkie ujście.
Some Velvet Morning
USA, 2013, 82'
reż. i scen. Neil LaBute, zdj. Rogier Stoffers, edyc. Joel Plotch, prod. Velvet Morning, dystr. Tribeca Film, wyst. Stanley Tucci, Alice Eve. 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...