Podglądania powstają jako najlepszy sposób wypełnienia wolnego czasu. Sprawdzę, czy pisanie o filmach może przynieść tyle samo radości, co oglądanie ich. W polityce, a więc w tym, co studiuję nie znajduję nic z filmowego charakteru. Oczywiście poza abstrakcyjnością i paskudnymi charakterami.

wtorek, 29 stycznia 2013

Byle do Piątki!

Wraz z nadejściem przyszłego miesiąca cotygodniowe westchnienie "Byle do piątku!" nabierze zupełnie innego znaczenia. 

Dzikość serca, reż. David Lynch (www.kinonh.pl)
   Od lutego we wrocławskim Kinie Nowe Horyzonty można będzie rozgościć się sali numer 5, która kusić będzie specjalne przygotowanymi dla widza programami filmowymi. Nadarzy nam się tym samym świetna okazja obejrzenia głośnych dokumentów, prawdziwych klasyków kina oraz nie ominą nas retrospektywy reżyserskie, które do tej pory były charakterystyczne dla poprzednich edycji T-Mobile Nowe Horyzonty oraz American Film Festival.

   Załoga kina planuje przedstawianie od 30 do 35 obrazów miesięcznie, które zostaną podzielone na odpowiednie sekcje tematyczne. Pierwszym cyklem, który ujawni nową odsłonę Piątki będą legendarne horrory wytwórni Universal, która w tym roku obchodzić będzie swoje setne urodziny. Po chwilach grozy, a jeszcze w przeddzień rozdania Oscarów 2013 będziemy mogli przypomnieć sobie 5 nominowanych do tej nagrody filmów: Mistrza (reż. Paul Thomas Anderson), Bestie z południowych krain (reż. Benh Zeitlin), Operację Argo (reż. Ben Affleck), Miłość (reż. Michael Haneke) oraz Wiedźmę wojny (reż. Kim Nguyen). Niedługo później ruszy retrospektywa Wojciecha Smarzowskiego, podczas której obejrzeć będzie można debiutancką Małżowinę reżysera oraz późniejsze: Wesele, Dom Zły oraz Różę. Po tych wrażeniach będziemy mieli szansę wziąć udział w cyklu Powroty, kiedy to zobaczymy m.in. Drogę na drugą stronę (reż. Anca Damian), hit ubiegłorocznego American Film Festival, czyli Tam gdzie rosną grzyby (reż. Jason Cortlund, Julia Halperin), czy Raj: Miłość (reż. Ulrich Seidl). Na tym oczywiście nie koniec! 

Amelia, reż. Jean-Pierre Jeunet (www.kinonh.pl)
   Cały program Piątki prześledzić można na stronie Kino Nowe Horyzonty.

   Dla osób szczególnie zainteresowanych nową propozycją kina, Nowe Horyzonty uruchomiły specjalne forum, na którym można wyrażać swoje propozycje, co do filmów, które chciałoby się zobaczyć na dużym ekranie. 

   14 lutego to także idealny dzień na odwiedzenie kina przy Kazimierza Wielkiego. Tego dnia w programie rozgościła się niezapomniana i wiecznie ujmująca Amelia (reż. Jean-Pierre Jeunet), niezwykle przejmujące Blue Valentine (reż. Derek Cianfrance), Dzikość Serca Davida Lyncha oraz Zakochany bez pamięci (reż. Michael Gondry). 

   A zatem? Byle do Piątki!


sobota, 26 stycznia 2013

Save the date

Źródło: wwwmyfilmjourneys.blogspot.com
    Miałam ograniczyć się z komediami romantycznymi, ale to chyba silniejsze ode mnie. Zwłaszcza po tym jak obejrzałam Save the date (reż. Michaela Mohana). Ten uroczy film miał już swoją premierę ponad rok temu, lecz niestety nie w Polsce. Do naszych kin nie zawitał ani na dobre, ani nawet na chwilę, poza jednym chyba wyjątkiem, gdy pokazano go na ubiegłorocznym American Film Festival we Wrocławiu. Pod błyskotliwie przetłumaczonym na nasz język tytułem Dobra partia doczekamy się niezwykle świeżego, mądrego i prostego obrazu, którego nie można nie określić jako strzału w dziesiątkę na spędzenie wieczoru. Jeśli ktoś bawił się dobrze podczas oglądania takich filmów jak Juno, The kids are alright, czy Away we go, z miejsca zakocha się i w najnowszej propozycji Mohana.

    Beth (Alison Brie) i Sarah (Lizzy Caplan) są siostrami. Nie znaczy to jednak od razu, że są swoim lustrzanym odbiciem i wprost nie mogą bez siebie żyć. Właściwie jest dokładnie na odwrót. Beth przygotowuje się właśnie do ślubu z miłością swojego życia i poza weselnymi przygotowaniami nie widzi niczego więcej. Przegapia nawet moment, w którym jej siostra panicznie zaczyna obawiać się przeprowadzki do swojego chłopaka, Kevina (Geoffrey Arend). Za namową siostry, Sarah decyduje się jednak na ten krok i rozanielony chłopak prędko planuje przystąpienie do kolejnego działania. Nie spodziewając się odmowy dziewczyny, Kevin decyduje oświadczyć się jej podczas nadchodzącego koncertu swojego zespołu. Romantyczna atmosfera nie udziela się jednak Sarze i spektakularnie odmawia Kevinowi przyjęcia oświadczyn.

G. Arend i L. Caplan (www.ifilmguru.com)
    W tym samym czasie Sarah poznaje Jonathana (Mark Webber). Chłopak przyglądał się jej już od dawna i definitywnie wpadł po uszy zanim w ogóle doszło do ich pierwszej rozmowy. Sarah również prędko ulega urokowi dziwacznego rudzielca, czym doprowadza do szału swoją siostrę i byłego chłopaka. Zauroczenie Jonathanem trwa jednak krótko, gdyż dziewczyna boi się związania na całe życie w tak młodym wieku. Beth sugeruje siostrze, że jest nieodpowiedzialna i swoim dziecinnym zachowaniem zdąża ku niczemu. Ostatecznie obie przestają mieć siebie na jakimkolwiek względzie i popadają w konflikt. Wkrótce okazuje się, że ślub Beth wisi na włosku, a Sarah zachodzi w ciążę. Czy te preteksty wystarczą do tego, aby rozwiązać problemy?

A. Brie i L. Caplan (www.complex.com)
     Wydaje mi się ogromną szkodą, że Save the date przechodzi w Polsce bez echa, bo właśnie taka komedia romantyczna przydałaby się  u nas najbardziej. Inteligentna, humorystyczna, świeża i nieoczywista. Nie ma w sobie nic z absurdalności wymuskanych komedii romantycznych z USA, do których przywykliśmy. Widz ma wrażenie, że takie historie naprawdę się zdarzają, a w dodatku są piękne i warto je utrwalić na filmowej taśmie. Nie ma Kate Hudson, nie ma Jennifer Anniston, ani Geralda Butlera, czy nawet Ryana Goslinga, a mimo to Save the date z pewnością spodobałoby się szerszej publiczności. Oczywiście nie wszystkie recenzje opiewają nadzwyczajność filmu Mohana, zarzucając mu głównie bylejakość zakończenia, lecz poza tymi uwagami ogólne wrażenie we wszystkich artykułach pozostaje dobre. Ja jednak będę się zachwycać i gorąco polecać!

piątek, 25 stycznia 2013

Akcja reakcja

Źródło: www.blogroku.pl
Drodzy Czytelnicy, Drogie Czytelniczki!
 
Niedługo Podglądania będą miały już roczek i z tej okazji postanowiłam spróbować swoich sił i wziąć udział w konkursie na Bloga Roku. Zanim jednak wszystko uważnie przeczytałam, zapisałam Podglądania do tej magicznej rozgrywki, nie sprawdzając wcześniej, że w II etapie konkursu prosić będę musiała swoich Czytelników o głosowanie na bloga. Tak więc skoro już klamka zapadła, podpatrując poczynania innych bloggerów, postanowiłam zamieścić tego posta. Jeżeli lubicie czytać Podglądania i podoba Wam się forma w jakiej proponuję filmy to zapraszam do oddawania na mnie głosów, wysyłając sms-a  o treści G00713 na numer 7122. Koszt sms-a to 1,23 zł Dochód z wysłanych wiadomości zostanie przekazany na integracyjno - rehabilitacyjne obozy dla dzieci z ubogich rodzin i dzieci niepełnosprawnych. 

Bóg zapłać! 

A dziś wieczorem na Podglądaniach o pięknym filmie Save the date

wtorek, 22 stycznia 2013

Hitchcock

Źródło: www.eu.movieposter.com
    Mówi się, że za sukcesem każdego mężczyzny zawsze stoi jakaś kobieta i właściwie historia widziała już wiele przypadków potwierdzających trafności tej tezy. Pech sprawia niekiedy, że równie (lub może nawet bardziej) utalentowane Katarzyny, czy Marysie pozostają dla nas anonimowe, bo blaski świateł kieruje się tylko i wyłącznie na gorące nazwisko sezonu. Jednocześnie sławni mężowie zazwyczaj nie pokwapią się o jakiekolwiek słowa podziękowania, czy gesty wdzięczności. Łaskawie za to udzielą pozwolenia na wycieczkę z kartą kredytową do galerii, zaproszą na kolację, a niektórzy  pozwolą ewentualnie pozować ze sobą do zdjęcia w znanym żurnalu. No luksus. Ale jak to zwykle bywa, wyjątki się zdarzają. I całe szczęście, bo dzięki temu Sasha Gervasi mógł nakręcić do Hitchcocka (2012) dobre zakończenie!

    W najużyteczniejszej encyklopedii naszych czasów, Wikipedii, możemy odnaleźć hasło Alma Reville. Urodzona w 1899 r. Brytyjka, zasłużyła sobie na tę wzmiankę będąc niezwykle utalentowaną scenarzystką oraz edytorką tekstów. Jej rękę widać było w ponad 20 scenariuszach filmowych, lecz to nie te osiągnięcia życiowe są w tej historii tak bardzo ważne. Pani Reville była asystentką reżysera, którą nietrudno jest po obejrzeniu filmu Gervasiego skojarzyć z postacią Alfreda Hitchocka. Okazuje się, że zdanie Lady Hitchcock, słynny reżyser cenił najbardziej, a gdyby nie jej szlify nad scenariuszem Psychozy (reż. A. Hitchcock, 1960), cały projekt przepadłby bezpowrotnie. To właśnie ta kobiety zadecydowała o tym, jak Janet Leigh zginie pod prysznicem przy dźwiękach tak zatrważająco charakterystycznych, że rozpoznawalnych po dzień dzisiejszy nawet wśród najmłodszych widzów.

A. i A. Hitchock (heysiralfredwtfareyoudoing.tumblr.com)
    Właśnie o roli Almy Reville w życiu i twórczości Alfreda Hitchocka opowiada najnowszy film Gervasiego, Hitchock. Możemy się spodziwać, że 2013 rok upłynie na skojarzeniach właśnie z tym reżyserem, gdyż oprócz tego filmu (polska premiera przewidziana jest na marzec) będziemy mieli także okazję oglądać najnowszy obraz HBO The Girl, w którym państwo Hitchcock znów zwrócą się do nas z ekranu. Fanom wielkiego reżysera nie powinien także umknąć uwadze fakt, że nie tak dawno Zawrót głowy (reż. A. Hitchcock, 1958) zajął długo okupowane przez Obywatela Kane'a (reż. O. Welles, 1941) pierwsze miejsce na Sight & Sound, brytyjskiej liście największych przebojów filmowych wszechczasów.

    Wracając jednak do fabuły Hitchcocka, przenosimy się w rok 1959. Alfred (Anthony Hopkins) odnalazł właśnie niezwykle kontrowersyjną inspirację do swojego najnowszego filmu. Jest pomysł, zdeterminowanie, wiara w sukces, a zatem nie widać przeszkód na drodze do potwierdzenia swojej pozycji w Hollywood. A jednak. Jedna z największych wytwórni filmowych, Paramount Pictures, nie chce zgodzić się na firmowanie Psychozy swoim znakiem. Po długich debatach nad kontraktem, przedstawiciele firmy zgadzają się jednak na dystrybucję filmu, lecz pod warunkiem, że pan Hitchcock pokryje cały budżet z własnej kieszeni. Kiedy jego żona, Alma (Helen Mirren) dowiaduje się o tej intratnej umowie, w głowie kobiety pojawiają się najciemniejsze scenariusze. Jak zwykle jednak zaciska zęby i decyduje się wspierać męża w jego nowym przedsięwzięciu. Pech jednak chce, że Hitchcock uczynił już tradycją poszukiwania idealnej blondyneczki do swoich filmów i tym razem szaleńczo zafascynował się młodą Janet Leigh (Scarlett Johansson). Małżeństwo słynnej pary zostaje wystawione na próbę, w której cierpliwość staje się stawką o wiele cenniejszą niż finansowe przetrwanie Hitchcocków.

A. Hopkins i H. Mirren (articles.latimes.com)
   Najnowszy film Sashy Gervasiego jest wybornym filmem dla tych, którzy przepadają za twórczością Alfreda Hitchcocka. Pozostaje jednocześnie niemałą gratką dla tych, którzy niezmiennie pozostają pod urokiem niesamowitych - Anthony'ego Hopkinsa i Helen Mirren. I choć niewiele potrafię w tym przypadku powiedzieć o zgodności filmu z faktami, to umiem jednak stwierdzić, że przez Hitchcocka rezerwuję sobie po sesji czas na przeczytanie książki Pat Hitchcock O'Connell (córki państwa Hitchcock) The Woman Behind The Man. Film Gervasiego jest niezwykle ciekawy, wciągający i lekki w odbiorze. Nie taka bowiem biografia straszna, jak ją malują! 

niedziela, 20 stycznia 2013

Pokusa

Źródło: www.collider.com
    Na Podglądaniach mnóstwo jest opisów filmów dramatycznych, komediowych, obyczajowych i innych takich milusich, że nawet nie spostrzegłam się, jak niewiele miejsca pozostawiłam na inne gatunki. Dlatego też sumiennie przyrzekam poprawę i dziś rozpocznę ją od swojego zdania na temat Pokusy (reż. Lee Daniels, 2012). Miało być bowiem tak z przytupem. Film Danielsa miał zaskoczyć, zmrozić krew w żyłach, oszołomić i podniecić. Miał być perełką wśród najnowszych thrillerów, bo przecież role Nicole Kidman i Johna Cusack'a nie są dalekie od perfekcji, a zwiastun Pokusy wprost zachęca do zagłębienia się w sprawę lokalnego gangsterzyny, którego zbyt pochopnie skazano za zabicie wysokiego funkcjonariusza. Smaczku całej rzeczy dodaje fakt, iż historia przedstawiona w filmie została oparta na faktach. To wszystko jednak przepadło gdzieś po drodze i w ostatnich momentach filmu wołamy o pomstę do nieba, dlaczego cały film nie mógł wyglądać tak, jak jego ostatnie pół godziny?

    Dziennikarz The Miami Times, Ward Jansen (Matthew McConaughey) pragnie dowieść swoim artykułem niewinności jednego z lokalnych rzezimieszków, którego nazbyt pochopnie skazano na karę śmierci za zabicie tamtejszego szeryfa. Na pomocników wybiera sobie niezbyt zgrany duet - czarnoskórego Yardley'a (David Oyelowo) i swojego brata, Jacka (Zac Efron). Obaj panowie nie pałają do siebie ogromnym sympatią, w każdej sprawie widząc tylko czubki własnych nosów. Nie wróży to niczego dobrego. Na domiar złego, w wyciągnięciu z więzienia Hillary'ego Van Wettera (John Cusack) ma zamiar pomóc mężczyznom, niejaka Charlotte Bless (Nicole Kidman). Pomimo tego, że kobieta wygląda jak kartykatura samej siebie, bez pamięci zakochuje się w niej młodszy z braci Jansen, a to stanowi dodatkowy kłopot. Im dalej dziennikarze brną w sprawę, tym więcej pojawia się niewiadomych, a z tymi też wypadałoby się jakoś rozprawić. Nawet za cenę nagięcia prawdy. To jednak może okazać się brzemienne w skutki.

Z. Efron, M. McConaughey, N. Kidman, D. Oyelowo (www.fanpop.com)
    Gdyby film Danielsa stopniowo wzbudzał w nas takie napięcie, jak w zwiastunie, to wszystko wypadłoby wręcz idealnie. Niestety jednak tak nie jest. Od wyjścia z sali kinowej powstrzymuje nas tylko i wyłącznie brawurowa, niepowtarzalna i zupełnie odmieniona Nicole Kidman. W roli Charlotte Bless wypadła bezbłędnie i z pewnością dowiodła, że potrafi stać się kimś o wiele więcej niż przesłodzoną kochanką, wierną żoną, czy lodowatą czarownicą ze Złotego Kompasu. Partneruje jej znakomity i prawdziwie budzący w widzu strach, John Cusack w roli Van Wettera. Pozostałe kreacje aktorskie Pokusy (Efron oraz McConaughey) także są jej niewątpliwymi walorami, choć ma się wrażenie, że postaci Jacka i Warda mogły być o wiele bardziej wyraziste i charakterne. Film Danielsa można nazwać thrillerem, pod warunkiem, że weźmiemy pod uwagę tylko i wyłącznie ostatnie pół godziny filmu. Daleko mu także do erotyki, a osławioną już w całym Internecie scenę, w której Charlotte sika na ciało młodego Jacka należy kojarzyć jak najdalej od tej cechy. Tym samym polski tytuł filmu jest zupełnie nietrafiony, gdyż fascynacja Jacka jest jedynie pobocznym wątkiem obrazu. Słowem - mogło być tak pięknie, a wyszło jak wyszło.

wtorek, 15 stycznia 2013

Genialny klan

Źródło: www.conunabisola.blog.com
   Tyle razy powtarzamy, że z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach, że widocznie musi tak być. Ja osobiście rzadko do takich pozuję, więc być może w tym tkwi właśnie sekret powodzenia mojego rodzinnego przedsięwzięcia. Każdy dobrze jednak wie, że w tej pilnie strzeżonej grupce nie obędzie się czasem bez sekrecików i afer, ale jak to mówią - byleby być na dobre i na złe! Royal'a Tenenbauma, głównego bohatera Genialnego klanu, nie było ani przy jednym, ani przy drugim. Dla jego dzieci - Chas'a, Margot i Richie'go nie wróżyło to nic dobrego. Dla nas, widzów, wręcz przeciwnie. W 2001 r. Wes Anderson nakręcił film, na którego punkcie oszaleli wszyscy jego fani. No i ja. 12 lat później. Ale to nic! Lepiej późno niż później!

   Royal Tenenbaum (Gene Hackman) i jego żona Etheline (Anjelica Huston) rozwodzą się. Ta wiadomość spada na ich dzieci niczym grom z jasnego nieba. Nie martwią się jednak o to, że ukochany tato nie będzie z nimi dłużej mieszkał. Żaden zresztą z niego ulubieniec rodziny. Wszyscy prędko zbierają się do kupy i postanawiają dalej żyć sobie jak gdyby nigdy nic. No może nie do końca. Po rozwodzie z mężem, Etheline postanawia skupić się na wykształceniu dzieci. Margot (Gwyneth Paltrow) zostaje więc specem scenopisarstwa i swoją pierwszą sztukę o zwierzątkach wystawia w wieku kilku lat. W tym czasie Chas Tenenbaum (Ben Stiller) namiętnie poświęca się prowadzeniu biznesu. Richie (Luke Wilson) też nie próżnuje i już po kilku treningach na korcie odkrywa w sobie pasję do tenisa. Rodzina geniuszy! Etheline się cieszy i wydaje o nich książkę.

Irene Gorowaia, Aram Aslanian-Persico, Amedeo Turturro (www.letsbebad.livejournal.com)
   Nic nie zapowiadało jednak katastrofy. Niedługo po osiągnięciu przez dzieci Tenenbaumów dojrzałości, sukcesy zaczynały się kończyć, a pomysły na życie trójki małych karierowiczów stawały się coraz bardziej beznadziejne. W końcu w ogóle przestały istnieć. Margot męczy się w związku z podstarzałym psychoanalitykiem (Bill Murray) i ucieka w przygodne romanse. Z rozpaczy zaczyna sypiać nawet z dawnym kolegą całej trójki, Eli'em (Owen Wilson). Nie ma pojęcia o tym, że fakt, że została adoptowana, spędza sen z powiek jej bratu, Richie'mu, który kocha dziewczynę całym sercem i wciąż liczy na to, że kiedyś będą razem. Poza tymi tematami całkowicie pozostaje Chas, który odciął się od krewnych i głęboko przeżywa wraz z dwoma synami odejście żony, Rachel. Na dodatek Henry Sherman (Danny Glover), przyjaciel rodziny, oświadcza się Ethel. Wtedy "na pomoc" przybywa Royal i niczym Filip z konopi wyskakuje z abstrakcyjnym pomysłem na zorganizowanie rodzinie czasu. Spłukany do ostatniego grosza Royal prosi rodzinę o pomoc. Udaje mu się wmówić byłej żonie i dzieciom, że choruje na raka i jedynie 6 tygodni dzieli go od wybrania się na drugą stronę. Co tylko, gdy sekret wyjdzie na jaw?

G. Patrow, G. Hackman i L.Wilson (www.lypophrenia.com)
   Po obejrzeniu Kochanków z Księżyca, Rushmore, Pociągu do Darjeeling, Fantastycznego Pana Lisa i Hotelu Chevalier, muszę przyznać, że z całego tego zestawu Genialny klan, jest w wykonaniu Andersona filmem najbardziej hollywoodzkim. Przy jego oglądaniu zaśmiewałam się częściej niż na poprzednich seansach, a przy tym fabuła zdawała się przybierać bardziej sensowny, pełny i przemyślan kształt. Wszystko nadal pozostaje tutaj w niepowtarzalnie cudacznym klimacie i niepodrabialnej estetyce, ale mam wrażenie, że dla statystycznego widza jest bardziej jadalny niż pozostałe filmy Andersona. Fantastyczne kreacje, nieprzewidywalne zwroty w fabule, pomysłowość i lekkość są tym, co powinno zachęcić do obejrzenia Genialnego klanu. Bezapelacyjny lek na chandrę!

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Samotny mężczyzna

Źródło: marimri.filmaster.pl
    Moja mama uwielbia Toma Forda! Zawsze kiedy pojawią się jego nowe perfumy pędzi do sklepu, aby się nimi nacieszyć. Przyznaję bez bicia, że ja też nie jestem obojętna na te zapachy. Są mocne, wyraziste i nie sposób jest nie wyrobić sobie o nich zdania. Dziarsko i bez pardonu obezwładniają zmysły silnych i mocno stąpających po ziemi kobiet, a zwolenniczki kwiatowych nut i delikatnych aromatów błyskawicznie przepędzają w tym czasie na drugą stronę sklepu. Słynny projektant stworzył jednak nie tak dawno coś, co urzekło wszystkie kobiety i mężczyzn w równym stopniu. W 2009 r. podjął się wraz z Davidem Scearcem napisania scenariusza do pierwszego w swojej karierze filmu- Samotnego mężczyzny. Swoje pomysły obaj panowie opierali na powieści Single man, którą w 1964 r. wydał w Ameryce Christopher Isherwood. Klasa, którą Ford prezentował dotychczas na wybiegach, płynnie przeniosła się na ekrany kin. Samotny mężczyzna to podwójna uczta dla oka!

    Podczas oglądania zwiastunu Samotnego mężczyzny można ulec błędnemu wrażeniu, że film opowiada o mężczyźnie, który będąc gejem, pozostaje w nieszczęśliwym związku z kobietą, by tym samym ukryć przed światem swoją prawdziwą tożsamość. Prawda wychodzi na jaw, ona dostaje histerii i wszystko kończy się tragicznie. Nic bardziej mylnego! Georga Falconera (Colin Firth) poznajemy w najgorszym momencie jego życia. Główny bohater bezpowrotnie utracił właśnie swoją największą miłość, Jima (Matthew Goode). Młody mężczyzna uległ śmiertelnemu wypadkowi samochodowemu. Dotychczasowo pełen spokoju i zdystansowania George, zaczyna planować swoje samobójstwo. Chce jak najprędzej dołączyć do swojego kochanka, gdyż nie wyobraża sobie bez niego życia. W symboliczny sposób kończy więc wszystkie znajomości, żegna się długo i boleśnie ze swoją najlepszą przyjaciółką Charley (Julianne Moore) i dopina wszystkie sprawy na ostatni guzik (dosłownie). W tym dniu życia, George chłodno analizuje wszystkie szczegóły swojej śmierci i ucieka do wciąż jeszcze świeżych wspomnień o Jimie. Ze snów na jawie wyrywa go jednak spotkanie Kennym Potterem (Nicholas Hoult) i kilka chwil przypadkowej rozmowy z młodym i piekielnie przystojnym mężczyzną, Carlosem (Jon Kortajarena). Ten pierwszy zafascynuje głównego bohatera, a myśli o Kennym staną się coraz bardziej nęcące. Skrzętnie zaplanowany jednak czas ucieka i George poważnie zawaha się, czy dla intrygującego studenta warto jest jeszcze pożyć o parę chwil dłużej.

Colin Firth i Nicholas Hoult (rag-pony.com)
    Samotny mężczyzna jest pod względem estetycznym dopasowany w każdym calu. Nie ma tutaj miejsca na przypadek, wszystko pozostaje idealnie wystylizowane i wysmakowane, a główni bohaterowie wyglądają po prostu jak milion dolarów. Niczego innego w tej materii nie można było się spodziewać. W końcu czuć tutaj rękę samego mistrza Forda, który do pracy nad stroną wizualną Samotnego mężczyzny zaprosił ekspertów, którzy na co dzień pracują przy kultowym już serialu Mad Men.Debiut Forda jest propozycją szalenie ciekawą, interesującą i oryginalną. Jest przygotowany do bólu perfekcyjnie. Film jest niezwykle intensywny, a emocje, które towarzyszą bohaterom daje się odczuć na własnej skórze. To właśnie tę rolę Colina Firtha okrzyknięto jako jego życiową i faktycznie nie można aktorowi odmówić tego tytułu po obejrzeniu Samotnego mężczyzny. Oprócz cechy, jaką sugeruje tytuł filmu, George jest przedstawiony także jako niezwykle wierny, rozsądny, otwarty i nieco pedantyczny mężczyzna. Partneruje mu znakomita Julianne Moore, która stworzyła postać zdesperowaną, opuszczoną i znużoną bezsensem swojego życia. Wielkim zaskoczeniem był dla mnie Nicholas Hoult, którego od skojarzenia do skojarzenia odszukałam w uroczym, zapyziałym Markusie z Był sobie chłopiec. Samotny mężczyzna to pozycja obowiązkowa!

czwartek, 3 stycznia 2013

Pociąg do Darjeeling

Źródło: www.wesanderson.wikia.com
    Zaczyna się od ulubionego smoczka, a później misia i lalki. Gdy podrastamy, potrafimy powiedzieć jaki przedmiot szkolny najbardziej przypada nam gustu i w co najczęściej lubimy się bawić. Potem przychodzi pora na ulubione postaci. Wyliczamy bajkowych bohaterów, muzyków, sportowców, w końcu i reżyserów. I o ile z tymi wcześniejszymi faworytami nie miałam nigdy problemu, tak do tego ostatniego rodzaju podchodziłam bardzo sceptycznie. Ale stało się. Wpadłam jak śliwka w kompot i zakochałam się w Wesie Andersonie, który urzekł mnie ostatnio oglądanym Pociągiem do Darjeeling.

    Za scenariusz do filmu odpowiedzialny jest nie tylko sam reżyser,  ale i Jason Schwartzman (odtwórca roli Jacka L. Whitmana) oraz Roman Coppola.  Wspólnie postanowili, że historia, którą stworzą będzie do granic możliwości odzwierciedlała ich życie. Trzej panowie udali się zatem w podróż do Indii i czerpiąc ze swoich doświadczeń powoli zaczęli komponować niepowtarzalny i bardzo osobisty scenariusz. Właściwie wszystko, co przydarza się filmowym braciom Whitman, oprócz kupna śmiertelnie jadowitego węża, spotkało bezpośrednio któregoś z twórców. A jeśli nawet nie przed napisaniem scenariusza to w trakcie pracy nad nim, bo Schwartzman, Anderson i Coppola zdecydowali się na bieżąco wchodzić w role szalonych braci i testować wszystkie pomysły na sobie. Deklaracje autorów scenariusza sprowokowały pytania o duchową przemianę, którą mogła wywołać potencjalnie w ich życiu podróż do Indii. Anderson przyznaje,że choć nie doznał oświecenia, którego uporczywie poszukują bohaterowie jego filmu, nie jest w stanie pomyśleć o podobnej wyprawie, która w większy sposób wpłynęłaby na jego życie.

Anderson, Schwartzman i Coppola (www.blogs.indiewire.com)
   Zatem w pociągu do Darjeeling spotykają się trzej bracia. Francis (Owen Wilson), Peter (Adrien Brody) oraz Jack L. Whitman (Jason Schwartzman). Całą tajemniczą podróż organizuje ten pierwszy. Ma nadzieję na to, że w trakcie pobytu w Indiach bracia zbliżą się do siebie i odnowią porzucone niegdyś niedbale więzi. Nie wyjawia jednak prawdziwego celu ich wyprawy, bo wie, że z zaufaniem wobec siebie wszyscy trzej są na bakier. Tego samego zdania są pozostali dwaj bracia, którzy w obawie przed reprymendami najstarszego, wyjawiają sobie osobiste sekrety, prosząc tym samym o dyskrecję swojego spowiednika. Na próżno jednak oczywiście. Na jaw wychodzi coraz więcej skrywanych uraz, które trudno jest przedyskutować na spokojnie. Ostatecznie Whitmanowie robią w pociągu taki rajwach, że z hukiem wylatują z niego na najbliższej stacji. W tym czasie dostrzegają, że warto byłoby się w końcu dogadać, choć przygody, które ich spotykają, nie sprzyjają pojednaniu. Oprócz jednej, bardzo znaczącej.

Plakat Hotelu Chevalier (shakinghandsmedia.blogspot.com)
    Mający swoją premierę we wrześniu 2007 r. film Andersona nie przypadł do gustu wszystkim gościom 64- go festiwalu filmowego w Wenecji. Krytycy zarzucili reżyserowi, że jest nieoryginalny w porównaniu z innymi propozycjami z dorobku. Sam Anderson zauważył, że taka interpretacja jest dopuszczalna, a on sam nie będzie jej negował. Za najważniejszy motyw filmu uznał Indie, a dopatrywanie się związków z pozostałymi jego dziełami wskazał jako bezcelowe, gdyż nie stanowią swojego uzupełnienia, czy tym bardziej kontynuacji. Przynajmniej w początkowym zamierzeniu. Jednak jeżeli ktoś koniecznie pragnie się doszukać powiązań z innymi filmami to zanim wsiądzie do pociągu do Darjeeling, Anderson zaprasza go do pokoju Hotelu Chevalier, w którym w niedwuznacznej sytuacji odnajdzie Jacka i jego byłą dziewczynę (Natalie Portman). Ten krótkometrażowy film można potraktować jako prolog do Pociągu do Darjeeling. Jest przejmujący, lecz oczywiście nieco dziwny.

   Pociąg do Darjeeling na pewno nie jest dla każdego. Ręczę jednak za to, że jeśli choć jeden film Andersona przypadnie komuś do gustu to będzie to miłość od pierwszego wejrzenia. W prędkim czasie pochłonie się cały dorobek reżysera i z wypiekami na twarzy będzie się czekało na więcej. Pociąg do Darjeeling jest pomysłem bardzo oryginalnym i utrzymanym w przeuroczym, cudacznym klimacie. Jest zabawny, lecz w bardzo specyficzny, właściwy dla reżysera sposób. To film, który z pewnością miło się wspomina i dobrze jest do niego wrócić w pochmurny, nieprzyjemny dzień, gdyż absolutnie pozytywnie nastraja do życia.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...