Podglądania powstają jako najlepszy sposób wypełnienia wolnego czasu. Sprawdzę, czy pisanie o filmach może przynieść tyle samo radości, co oglądanie ich. W polityce, a więc w tym, co studiuję nie znajduję nic z filmowego charakteru. Oczywiście poza abstrakcyjnością i paskudnymi charakterami.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Komedia obyczajowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Komedia obyczajowa. Pokaż wszystkie posty

sobota, 16 listopada 2013

Oh, Baby!

www.kinopraha.pl
   "W tym filmie widziałam więcej pornografii niż przez całe swoje życie!" - tak powiedziała moja koleżanka, którą "Don Jon" absolutnie odrzucił dosłownością, nadmiarem seks klipów i wulgarną rolą Scarlett Johansson. Ja w przeciwieństwie do niej myślę, że Joseph Gordon Levitt całkiem dobrze zaplanował swój pełnometrażowy debiut. Zamiast samotnego i pryszczatego nastolatka, którego mimowolnie możemy kojarzyć z problem uzależnienia od pornografii, Levitt przedstawia nam Jona. Napakowany testosteronem i sterydami dwudziestoparolatek nie jest sobie w stanie poradzić z tym, że wyuzdane w geometrycznych pozycjach pornogwiazdy podniecają go bardziej niż jakakolwiek "dziesiątka" w realnym życiu. Choć w niedługim czasie przyjdzie mu zmierzyć się z wartościami, których był wcześniej więcej niż pewien, Jonny Boy korzysta z życia pełną parą. Levitt doskonale balansuje na granicy komizmu sytuacji i ważności poruszanego tematu. Nie trywializuje uzależnienia Jona, ani nie wmawia widzowi, że omawiany problem dotyczy dziś znakomitej większości mężczyzn. Poprzez rozrywkę jaką jest oglądanie "Dona Jona", Levitt zwraca naszą uwagę na skutki uboczne rewolucji technologicznej ubiegłych dekad i maksymalne spłycenie relacji międzyludzkich w dzisiejszych czasach. Reżyser nie pozostawia też wątpliwości co do swojego stosunku do kościoła katolickiego, przedstawiając go (bądź, co bądź wyjątkowo śmiesznie) jako hipokrytyczny i zatwardziały twór. Levitt stara się walczyć w "Donie Jonie" z łatkami: bezrefleksyjnego byczka, tępej plastikowej lali, nieobecnego nastolatka z nosem w komórce, czy rozpaczającej i bolejącej nad stratą bliskich wdowy. W interesujący sposób przekazuje nam, że w jego mniemaniu każdy z nich ma swoją głębię i prawdziwe, mądre "ja", które pojawia się, gdy nadejdzie odpowiednia okazja. Nie pozostawia nam też złudzeń co do tego, że życie to nie film. Ani pornos, ani romans.

Don Jon
USA, 2013, 90'
reż. i scen. Joseph Gordon Levitt, zdj. Thomas Kloss, ed. Lauren Zuckerman, muz. Nathan Johnson, prod. Ram Bergman, Nicolas Chartier, dystr. Relativity Media, wyst. Joseph Gordon Levitt, Scarlett Johansson, Tony Danza, Julianne Moore i inni.

środa, 8 maja 2013

Historie kuchenne

Źródło: www.merlin.pl
   Majówka i towarzysząca jej piękna pogoda zdecydowanie nie wpływa na nas motywująco, aby wybrać się do ciemnej i klimatyzowanej sali kinowej. Zamiast tego wolimy spacery, baseny, wycieczki, biwaki, joggingi, przysiady, grille i ekosałatki! A gdyby tak przy okazji tego całego świętowania na świeżym powietrzu rozwiesić między drzewami prześcieradło, ustawić na wprost niego pożyczony od dziadków projektor i wybrać film, który sprawi, że jeszcze bardziej rozpłyniemy się w tych letnich i dusznych wieczorach? No w maju jak w gaju!

   Doskonałym wyborem na taki powolny i dosyć senny już wieczór stanie się film Benta Hamera Historie kuchenne. Opowiada on o nieco dziwnym i ekscentrycznym projekcie szwedzkiego autorstwa, którego konwencją postanowił pobawić się reżyser. W Historiach kuchennych poprowadził badania szwedzkiego Instytutu Badań Domowych nieco innym torem. Zastanowił się co stałoby się gdyby przedmiotem badań stały się nie wprawne gospodynie domowe a wstydliwi kawalerowie.
Pomysł na swój film Hamer zaczerpnął z książki "My i nasze domy", w której znajdował się artykuł o szwedzkim Instytucie Badań Domowych. W latach pięćdziesiątych Instytut ten przeprowadził studia nad kuchnią jako miejscem pracy. Celem badań było zoptymalizowanie codziennych czynności domowych i zwiększenie ich efektywności.
                                                                                                                                       - Filmweb.pl

   Tamtejszy Instytut wysyła zatem swoich naukowców do oddalonego o moc kilometrów norweskiego dystryktu, aby zbadali oni zwyczaje kuchenne tamtejszych kawalerów. Zaciekawieni odmieńcami panowie siadają za dnia na zbliżonych konstrukcją do krzeseł reżyserskich, szalenie wysokich wynalazkach i stamtąd obserwują poczynania samotnych domowników. Uzbrojeni w notesy, rejestrują ich każdy pojedynczy ruch. Nie jest to wcale jednak takie proste zadanie, gdyż naukowcy w żaden sposób nie mogą kontaktować się ze swoimi gospodarzami. Noce spędzają w rozlokowanej niedaleko domu, dziwacznie wyglądającej jak damska torebka przyczepie i tym samym także zdani są sami na siebie. Po jakimś czasie pobytu krępująca cisza zaczyna obu stronom jednak już bardzo przeszkadzać. Najbardziej zwiążą się ze sobą Folke (Tomas Norström) i Isak (Joachim Calmeyer). 


Isak i Folke (www.filmweb.pl)
   Gdy zdecydowałam się w końcu zabrać za Historie kuchenne nie wiedziałam tak naprawdę, czego miałabym się spodziewać. Czy fabularnego dokumentu, dramatu, czy może komedii. Po obejrzeniu filmu niewiele się rozjaśniło. Jestem jednak pewna tego, że Historie kuchenne to film obyczajowy,  urokliwy, w nieoczywisty sposób roztkliwiający i delikatny. Choć dosyć ciężki w odbiorze i z początku absolutnie nieprzekonujący, nie zatrzymuje nas przed zajściem w głowę - o co tutaj właściwie chodzi? Bohaterowie filmu są zabójczo inni od tych, do których przyzwyczaiło nas kino amerykańskie. Są oszczędni w słowach i gestach, odrobinę nieporadni i wstydliwi. Z każdą minutą filmu kradną jednak nasze serca. Komizm filmu nie opiera się w tym przypadku na przehisteryzowanych dialogach, czy śmieszności fizycznej bohaterów. Rozśmieszają nas za to drobniutkie szczególiki i dziwactwa domu, w którym dzieją się Historie. Bent Hamer przyczynił się do pokazania czegoś innego - zarówno w sensie estetycznym, jak i tematycznie. Film stał się perełką, której nie powinniśmy przegapić jeśli kochamy minimalizm, oszczędność, czyli słowem - kino skandynawskie. 

Historie kuchenne, Salmer fra kjøkkenet
Norwegia, Szwecja, 2003, 95'
reż. Bent Hamer, scen. Bent Hamer, Jörgen Bergmark, zdj. Philip Øgaard, muz. Hans Mathisen, prod. Jörgen Bergmark, Bent Hamer, dystr. Gutek Film, wyst. Joachim Calmeyer, Tomas Norström, Bjorn Floberg, Sverre Anker Ousdal, Leif Andrée.

Najlepszy kinowy film norweski/ Ben Hamer/ Amanda 2003
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...