Podglądania powstają jako najlepszy sposób wypełnienia wolnego czasu. Sprawdzę, czy pisanie o filmach może przynieść tyle samo radości, co oglądanie ich. W polityce, a więc w tym, co studiuję nie znajduję nic z filmowego charakteru. Oczywiście poza abstrakcyjnością i paskudnymi charakterami.

wtorek, 26 lutego 2013

Operacja Argo

Źródło: www.warszawa.repertuary.pl
   Kiedy jeszcze w końcu ubiegłego roku Operacja Argo (reż. Ben Affleck, 2012) wchodziła do kin, stwierdziłam, że mogę się zadowolić się tylko zwiastunem. Nie porwało mnie wtedy nic poza grzmiącym w tle Dream On Aerosmith. Zdecydowałam więc, że te dwa Oscarowe pewniaki - Lincolna (reż. Steven Spielberg, 2012) i Operację Argo, bez wyrzutów sumienia mogę sobie odpuścić. Później jednak film Afflecka zaczął zbierać coraz więcej nagród i pochwał, więc zaczęłam się poważnie zastanawiać nad jego obejrzeniem. Wreszcie nadarzył się leniwy wieczór i cały spokój zrujnowały mi palpitacje serca, o które przyprawił mnie obraz, o którym w życiu bym nie pomyślała, że będzie aż tak dobry.

   Akcja filmu przenosi widza na koniec lat 70-tych, kiedy to dynamicznie wzrasta napięcie pomiędzy Ameryką i Iranem. Ostry spór pomiędzy dwoma krajami wywołuje pobyt irańskiego szacha w Stanach Zjednoczonych, którego bezzwłocznego wydania domagają się jego rodacy. Irańczycy chcą, aby wydać im byłego przywódcę celem osądzenia go za powzięte działania, które ci uważają za zdradzieckie i niegodne przebaczenia. Amerykanie wiedzą natomiast, że ruch, którego domagają się ich przeciwnicy, poważnie podburzyłby ich pozycję międzynarodową i fatalnie wpłynąłby na relacje z sojusznikami. W czasie, gdy żadna ze stron nie chce ustąpić, Irańczycy forsują bramy amerykańskiej ambasady w Teheranie i wszystkich pracowników placówki biorą jako swoich zakładników. Szóstce z nich cudem udaje się jednak uciec i dostają schronienie w domu ambasadora Kanady. Wiedzą jednak, że zanim nadeszła krytyczna sytuacja nie udało się zniszczyć wszystkich poufnych dokumentów i Irańczycy prędzej, czy później zorientują się, że nie pojmali wszystkich pracowników ambasady. Czas ucieka, a zatem szybko należy znaleźć kogoś, kto jakimś sposobem wydobędzie Amerykanów z pułapki. Na szalony pomysł uratowania kolegów wpada Tony Mendez (Ben Affleck) z CIA, który z pomocą swoich przyjaciół z branży filmowej (John Goodman i Alan Arkin) chce udać się do Iranu pod pretekstem kręcenia filmu science fiction. Pragnie oszukać Irańczyków i sprawić, aby pomyśleli, że mają do czynienia z 7-osobową ekipą filmową z Kanady, która przybyła do kraju wyłącznie w celach zawodowych. Nie będzie jednak tak łatwo.

Prawdziwi uczestnicy operacji Argo (www1.whdh.com)
   Operację Argo z pewnością należy odczytywać w kategoriach hołdu, którego twórcy chcieli złożyć pracownikom CIA w podzięce za niesamowicie złożoną i trudną akcję ratunkową. Jest pot, krew i łzy, strach, desperacja i niepewność, naprawdę wszystko, co sprawia, że z sekundy na sekundę zaczynamy coraz bardziej wnikać w historię operacji. Absolutnie trafioną dawkę humoru zapewnia duet Goodman-Arkin, a tymczasem Affleck każdym działaniem stara się doprowadzić nas do załamania nerwowego. Tak dla równowagi. Niektóre artykuły w amerykańskiej prasie zdają się już sugerować, że dotychczasowo niedoceniany reżyser Operacji Argo jest materiałem na nowego Clinta Eastwooda, który płynnie przesuwa się w dobrym kierunku ku czemuś więcej niż kulturze popularnej. Na razie na pewno świętuje jeszcze otrzymanie Oscara za najlepszy film roku. Operacja Argo z pewnością pozytywnie zaskakuje, reprezentuje solidne kino akcji (przynajmniej w moim kobiecym odczuciu) i zapada w pamięć, jako jeden z tych filmów, które zbyt pochopnie można byłoby odrzucić w przedbiegach. I byłaby to wielka szkoda!


niedziela, 24 lutego 2013

Kocham, lubię i szanuję, czyli Podglądania na Facebooku!

   Z okazji swojego roczku Podglądania zagościły na Facebooku! Na razie powiedzieliśmy sobie Cześć!, oswajamy się i próbujemy pięknie dogadać. Zatem lubimy ile się da! Będzie mi niezmiernie miło. 

   A że do Oscarowej nocy zostało nam już tylko parę godzin trzeba przypomnieć, że możemy oglądać dziś transmisję z Dolby Theatre na żywo w Canal + o godz. 2:30, a 26 lutego skusić się na skróconą powtórkę show o godz. 21:00. Osobiście nie mogę doczekać się występu Adele i mam nadzieję, że zgarnie statuetkę dla twórcy najlepszej piosenki filmowej. Gorąco jej kibicuję!

czwartek, 21 lutego 2013

The perks of being a wallflower

Źródło: www.movieposterdb.com
    Po obejrzeniu The perks of being a wallflower (reż. Stephen Chbosky, 2012) byłabym w stanie wymienić co najmniej kilka dobrych tytułów, pod którymi ten film mógłby się ukazać w Polsce. O mało jednak nie padłam, gdy na jednym z portali internetowych zobaczyłam, że ochrzczono go nie inaczej jak imieniem głównego bohatera, a więc po prostu Charlie. Mówi się jednak trudno. Pod tą czy inną nazwą kryje się bowiem ujmująca historia chłopca, który sądząc, że przejdzie przez życie niezauważony, napotyka na swojej drodze paczkę przyjaciół, która sprawi, że cały jego świat wywróci się do góry nogami. Zanim jednak zabierzemy się do oglądania filmu, należałoby zerknąć na książkę o tym samym tytule, którą napisał Chbosky. Moim zdaniem wiele na tym zyskamy!

    The perks... przenosi widza do Pittsburga, gdzie w jednym z całkiem zwyczajnych liceów uczy się główny bohater, Charlie (Logan Lerman). Właśnie stanął na nogi po poważnej chorobie i z całą świadomością tego, co go czeka rusza do szkoły w pierwsze dni nauki. Obiecuje sobie, że tego roku, zakręci się wokół rówieśników i odnajdzie tę jedyną, prawdziwą i najlepszą pod słońcem grupkę przyjaciół. Okazuje się jednak, że jak zwykle - łatwiej jest pomyśleć niż zrobić. Charlie porzuca więc wszelkie nadzieje na normalną przyjaźń i postanawia przeczekać ten czas bez niej w jakimś bezpiecznym miejscu, gdzie nikt nie będzie zwracał na niego uwagi. W amerykańskim liceum jednak nic nie zginie i prędko po tym jak Charlie zdecydował się wycofać, poznaje Sam (Emma Watson), Patrick'a (Ezra Miller), Mary Elizabeth (Mae Whitman) i pozostałych uczniów, na których tak długo przecież oczekiwał.

M. Whitman, L. Lerman, E. Waton, E. Miller, E. Wilhelmi (www.popcornaddiction.com)
    Dzięki nowym przyjaciołom Charlie zaczyna czuć się o wiele bezpieczniej i pewniej. Wie, że odnalazł swoje miejsce na ziemi, jest akceptowany przez rówieśników i bez skrępowania może robić rzeczy, które przy kimkolwiek innym byłyby dla niego po prostu wstydliwe. Poznaje narkotyki, seks i po raz pierwszy w życiu poważnie się zakochuje. Pragnie, aby to wszystko trwało w nieskończoność. Niestety czas nieubłaganie ucieka i Charlie nie może pogodzić się z faktem, iż jego starsi koledzy pod koniec roku wyjeżdżają z miasta i rozpoczynają studia. Poradzenie sobie z piętrzącymi się obawami i stresem wydaje się przerastać chłopca, co podwójnie zaczyna komplikować relacje w grupie. Co wtedy?

    Nie będę ukrywać, że od filmu Chbosky'ego oczekiwałam o wiele więcej niż mi on dał w rzeczywistości. Nie znaczy to jednak, że uważam go za zły. Momentami jest po prostu odrobinę nieciekawy, a fabuła ciągnie się leniwie bez wyraźnego punktu zaczepienia. To jednak naprawdę nic, bo gdy na film popatrzy się z dystansem, wręcz chce się go polecać jako niezawodny sposób na miłe spędzenie wieczoru. Tak jak główny bohater kocham The Smiths i moją ulubioną piosenką zespołu jest również Asleep. Wobec takiego faktu przecież nie można przejść obojętnie. Kocham też Heros David'a Bowie'go, więc dlatego powiedzenie w moim przypadku wyraźnego NIE The perks... byłoby po prostu oszustwem. No i ten Ezra Miller! Absolutnie powalający na kolana, fantastyczny i przekomiczny. Nie mogłabym pomyśleć o bardziej idealnym wyborze na postać Patrick'a. Zatem po tych średnio obiektywnych "ochach i achach" należy zaznaczyć, że film Chbosky'ego spodoba się każdemu, kto lubi wracać wspomnieniami do liceum, a patrzenie na młodych i szalonych uczniów sprawia mu frajdę i przywołuje w głowie najpiękniejsze wspomnienia. Obejrzenie The perks... z pewnością przyniesie wiele relaksu, odrobinę zaciekawi, na chwileczkę uśpi, ale tylko po to, żeby później wywołać parę łez i przebijający się przez nie nieśmiało uśmiech. Takie tam niegroźne high school story.

sobota, 16 lutego 2013

Sugar Man

Źródło: www.listal.com
    Nie słyszano o nim w Ameryce, ani Europie. Ani na chwilę nie rozbłysnął tam, gdzie powinno się kochać jego muzykę, płyty mogłyby schodzić wręcz na potęgę, a ludzie pragnęliby wystawać w gigantycznych kolejkach przed koncertem. Zasłynął za to w RPA, przede wszystkim za czasów walki z Apartheidem, gdyż w jego piosenkach odnaleziono słowa otuchy, mądrość i nadzieję na przezwyciężenie nieprzyjaznego systemu. Przed przeszło 40 lat nic o tym nie wiedział, żyjąc w przeświadczeniu, że jego płytę nabyto na świecie jedynie w 6 egzemplarzach. O niesamowitej historii człowieka, który mógłby stać się ikoną równą Dylanowi i zespołowi The Rolling Stones opowiada najnowszy dokument Malik'a Bendjelloul'a, Sugar Man. Główna rola przypada tutaj nietuzinkowemu artyście z Meksyku, Sixto Rodriguezowi, który po zatrważająco długim czasie w końcu staje się rozpoznawalny.

    Bendjelloul przedstawia widzowi zaskakującą, niesłychanie ciekawą i nieporównywalną z innymi historię, która wydaje się tak abstrakcyjna, że aż niemożliwa w realnym życiu. Po tym jak trafiłam na Rodrigueza przy okazji oglądania zwiastunu do filmu Candy (reż. Neil Armfield, 2006), z miejsca zakochałam się w takich utworach jak: Sugar Man, I wonder, czy Crucify your mind. Producent tak pięknego przecież Man on wire (2008) serwuje nam kolejny obraz, który wywołuje ciarki, niedowierzanie, nerwowe gestykulacje i absolutnie nie dające się utrzymać w ustach ochy i achy. Nie chcąc jednak przedstawiać treści dokumentu w tym miejscu kończę i apeluję, że Sugar Mana, jak i samego Rodrigueza przegapić po prostu nie można.

czwartek, 14 lutego 2013

I love you, I love you!

    Nienawidzimy ich lub z utęsknieniem wyczekujemy aż nadejdą. Wyśmiewamy zakochanych albo od miesięcy przystrajamy sypialnię serduszkami i aniołkami. Prychamy z pogardą na szczenięce zaloty lub sami rzucamy się w wir szaleńczej miłości. W końcu na wierzch wychodzą nam oczy od widoku czerwonego, różowego, białego, misiastego i słonikowego albo 14 lutego ubieramy się w te kolory dla ukochanego od stóp do głów. Dziś dajemy zatem upust wszystkim tym emocjom, bo w końcu nadeszło święto świąt! Walentynki!

A zatem poniżej very best of the bests, czyli top 10 na gorący, pełen uniesień wieczór!
M. Ryan, B. Crystal

10.  Kiedy Harry poznał Sally (reż. Rob Reiner, 1989)
    Piękna i uniwersalna komedia romantyczna z młodziutką Meg Ryan i przezabawnym Billym Crystalem. Kiedy Harry poznaje Sally nie od początku wpada w jej ramiona. Przechodząc jednak wspólnie przez wiele różnych perypetii dostrzegają, że łączy ich coś więcej niż przyjaźń. Pytanie jednak, czy ten wybuchowy duet sprawdzi się w praktyce.

R. Gosling, R. McAdams
9.Pamiętnik (reż. Nick Cassavetes, 2004)
  Kto go nie widział ten poważnie grzeszy. Jeden z najpiękniejszych i największych wyciskaczy łez, jaki kino kiedykolwiek zrodziło. Noah (Ryan Gosling) poznaje Allie (Rachel McAdams), gdy oboje są jeszcze dziećmi. Ich miłość nie może jednak przetrwać, gdyż różni ich praktycznie wszystko. Los jednak wie jak postępować z takimi przypadkami i styka młodą parę ponownie po 7 latach rozłąki.

G. Paltrow, J. Fiennes
8. Zakochany Szekspir (reż. John Madden, 1998)
   To nagrodzony Oscarem za rolę Gwyneth Paltrow film o największym dramatopisarzu naszych czasów. Młody Szekspir (Joseph Finnes) traci wszelkie siły i inspiracje, co doprowadza go do istnej rozpaczy. Na swojej drodze spotyka jednak Violę de Lesseps (Gwyneth Paltrow) i wówczas czuje, że może być wielki.W tle historii powstaje największe dzieło pisarza, Romeo i Julia.

G. Paltrow, E. Hawke
7. Wielkie nadzieje (reż. Alfonso Cuaron, 1998)
    Pierwszy film, który pokochałam z miejsca jako mała dziewczynka. Wielkie nadzieje są współczesną wariacją na temat dzieła Dickensa o tym samym tytule. Utalentowany, choć bardzo biedny Finn (Ethan Hawke) zakochuje się w dziewczynie, o której wie, że nigdy nie będzie mógł jej mieć. Dokłada jednak wszelkich starań, aby wybić się i stać się godnym Estelli (Gwyneth Paltrow).

A. Tautou
6. Amelia (reż. Jean-Pierre Jeunet, 2001)
   Jeden z najsłynniejszych francuskich filmów z doskonałą Audrey Tautou. Film opowiada o kobiecie, która nie jest w stanie przystosować się do szarej rzeczywistości, która ją otacza, dlatego ucieka zawsze w świat fantazji i rozmyślań. W tym czasie oczekuje też na miłość. Gdy się zdarza, niezdarnie próbuje sprawić, aby była najpiękniejszą i najbardziej wyczekiwaną z możliwych.

I. Bergman, H. Bogart
5. Casablanca (reż. Michael Curtiz, 1942)
   Klasyk klasyków. Podczas II wojny światowej w Casablance spotykają się niespodziewanie rozdzieleni wcześniej kochankowie - Ilsa (Ingrid Bergman) i Richard (Humphrey Bogart). Kobieta jest już jednak zamężna i oboje wiedzą, że ich miłość nie ma szansy na przetrwanie. Niespodziewane wydarzenia sprawiają jednak, że Ilsa i Richard znów zbliżają się do siebie.

A. Cornish, H. Ledger
4. Candy (reż. Neil Armfield, 2006)
    Film Armfielda to melodramat, który opowiada o miłości, którą należy poświęcić w imię jej samej. Candy (Abbie Cornish) i Dan (Heath Ledger) są w sobie szaleńczo zakochani, jednak pomimo wielu prób nie potrafią zerwać z nałogiem. Wszystkie zmagania kochanków idą pozornie na marne. Do czasu.

H. Ledger, J. Stiles
3. Zakochana złośnica (reż. Gil Junger, 1999)
    Niezwykle pozytywna i lekka komedia romantyczna rodem z liceum. Katarina (Julia Stiles) uchodzi za niezdobytą złośnicę i dlatego, aby ją zdobyć Patrick (Heath Ledger) podejmuje wszelkie środki ostrożności, aby jej nie spłoszyć. Chłopak traktuje początkowo chodzenie z  Katariną jako niemiłą konieczność, lecz później dostrzega w niej jednak coś więcej i zakochuje się bez pamięci. W tym największy jednak ambaras, aby dwoje chciało naraz.
D. Kruger, J. Hartnett

2. Apartament (reż. Paul McGuigan, 2004)
   Matthew (Josh Hartnett) poznaje Lisę (Diane Kruger) przypadkiem, lecz niczym rażony błyskawicą, od razu się w niej zakochuje . Niedługo potem dziewczyna znika, a pod nią samą zaczyna podszywać się tajemnicza nieznajoma (Rose Byrne). Przepiękna muzyka Coldplay, Broken Social Scene i Mogwai.

J. L. Trintignant,A. Aimée
1. Kobieta i mężczyzna (reż. Claude Lelouch, 1966)
   Złota Palma w Cannes w 1966 r. i dwa Oscary. Film opowiada historię dwojga dojrzałych ludzi, którzy tuż po stracie najbliższych niespodziewanie odnajdują nowe uczucie, w które boją się zaangażować. Fantastyczny Jean-Louis Trintignant i Anouk Aimée.

wtorek, 12 lutego 2013

Oscary 2013

Źródło: www.canalplus.pl/oscary2013

poniedziałek, 11 lutego 2013

Poradnik pozytywnego myślenia

Źródło: www.showbizcafe.com
    Nietrudno zauważyć, że wieczorne sesje filmowe są o wiele przyjemniejsze niż sesja na uczelni, ale jak to mówią - mus to mus i samo się nie zda. A zatem skoro sesję większość z nas ma już za sobą, a sezon rozdawania filmowych nagród rozpoczął się na dobre, wypadałoby zaplanować kolejne zimowe wieczory i wyskoczyć do kina. A nowości teraz nie brakuje. Wśród nich zdecydowanie wyróżnia się Poradnik pozytywnego myślenia w reżyserii Davida O. Russell'a (2012). Praktycznie wszystkie główne role filmu zostały wyróżnione przez Akademię (R. De Niro, B. Cooper, J. Weaver) i obraz ma całkiem spore szanse na zdobycie kilku Oscarów. Choć czarnym koniem w wyścigu pozostaje dla użytkowników Filmwebu Django (reż. Q. Tarantino, 2012), Poradnik pozytywnego myślenia nie znalazł się w pierwszej piątce najlepszych filmów roku bez powodu. Został już dotąd doceniony podczas ceremonii Złotych Globów (wyróżnienie dla Jennifer Lawrence) i na wczorajszej imprezie BAFTA (nagroda za najlepszy scenariusz adaptowany, wyróżnienie dla najlepszych aktorów pierwszoplanowych - B. Coopera i J. Lawrence). O co zatem tyle szumu?

    Pat Solitano (Bradley Cooper) wpadł w tarapaty bijąc prawie do śmierci mężczyznę, którego kilka chwil wcześniej zobaczył pod prysznicem ze swoją żoną. Rzecz oczywista, każdy mógłby tak zareagować. U Pat'a zdiagnozowano jednak zaburzenia dwubiegunowe, przez które ze stanu pełnego zadowolenia płynnie przechodził ku niepohamowanej agresji. Żona bohatera (Brea Bee) prędko zrozumiała jakim błędem było wzięcie z nim ślubu i zerwała z Pat'em wszelki kontakt, podczas gdy on po wyjściu ze szpitala postawił sobie za punkt honoru odzyskanie ukochanej. Grunt to spotkać się wpół drogi.

J. Lawrence (www.totalfilm.com)
   Zmobilizowany i pełen wiary w swoje możliwości Pat, wraca więc do domu i kreśli w wyobraźni plany zdobycia Nikki. Wszyscy oprócz niego wiedzą, że wysiłki pójdą na marne. W grę nie wchodzi jednak posługiwanie się logicznymi argumentami. Ojciec (Robert de Niro) stara się z uporem maniaka nakłonić syna do spędzania z nim czasu przed telewizorem, gdyż wierzy, że jego obecność gwarantuje zdobycie tytułu przez jego ukochaną drużynę futbolową. Matka Pat'a (Jacki Weaver) próbuje w tym samym czasie ostudzić zapały syna każdym sposobem jaki przyjdzie jej do głowy. Przyjaciel bohatera, Ronnie (John Ortiz) wraz ze swoją żoną (Julia Stiles) zarzucają go swoimi problemami, byleby tylko ten nie myślał o Nikki. Wszystko jednak idzie na marne do czasu, gdy Pat spotka Tiffany (Jennifer Lawrence).

   Mawiają bowiem, że swój zawsze pozna swego i na przykładzie tych dwojga bohaterów nie można się wiele pomylić wypowiadając to zdanie. Okazuje się prędko, ze szalona bohaterka tak samo jak Pat odbiera wszystkie zewnętrzne sygnały poza głównymi falami nadawania i postanawia pomóc nieszczęśnikowi w odzyskaniu żony. Na zasadzie sprawiedliwej wymiany oferuje Patrickowi doręczenie miłosnego listu do Nikki w zamian za partnerowanie jej w konkursie tanecznym. Zachowanie szalonej kobiety, ot co. Gorzej gdy okaże się jednak, że jest to w dodatku akt kobiety zakochanej.

B. Cooper. R de Niro (www.m-edia.me)
    O Poradniku pozytywnego myślenia mówi się w mediach wiele dobrych rzeczy. Został wspaniale przyjęty przez krytyków, którzy zachwycają się rolą Jennifer Lawrence i zgodnie twierdzą, że ten film pozwolił Bradley'owi Cooper'owi rozwinąć skrzydła. Wiele wspomina się także o powrocie do formy Roberta de Niro, który za rolę ojca Patricka został w tym roku nominowany do Oscara, będąc dotychczas konsekwentnie pomijanym w podsumowaniach Akademii. Mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła Jennifer Lawrence, po której szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się wiele. Jest niezwykle przekonująca, histerycznie zabawna i pełna wdzięku. Jej karierę na pewno warto będzie nadal śledzić. O głównej roli męskiej Cooper'a można by rozwodzić się wiele, wymieniać plusy i minusy, a ja i tak w ostatecznym rozrachunku widzę go jako weterana bromansu, choć w Poradniku pozytywnego myślenia pokazuje się od lepszej, być może, że nawet i pełniejszej strony. Ujmując całościowo popisy aktorskie filmu, na pewno można być zadowolonym, gdyż wśród bohaterów Poradnika... nie znajdzie się nikt normalny, a zatem cała obsada poczyniła wielkie wysiłki, aby odnaleźć klucz do swoich postaci. Film Russella od początku jest dla widza tykającą bombą-niespodzianką, którą na przekór i z ciekawości jednocześnie, trzyma się w rękach dopóki nie wybuchnie. Jest zabawnie i bardzo emocjonalnie, a po napisach końcowych nachodzi refleksja o tym, że Poradnik... to nieoczywista oczywistość, o którą dziś w kinie rzadko. Na pewno warto zobaczyć!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...