

Po upływie kilku lat przypadkiem na siebie natrafiają. Sally jest zdziwiona, że Harry za pierwszym razem jej nie poznaje. Zdąży się jednak nim zmęczyć i pożałować wcześniejszych myśli, kiedy okaże się, że lecą tym samym samolotem. Namolny Harry przysiada się do kobiety i towarzyszy jej aż do końca podróży. Ponownie się rozchodzą.
6 lat później znów na siebie trafiają. Sally właśnie rozstała się z wieloletnim narzeczonym, a Harry szykuje się do rozwodu. Zagubiony i nieco sfrustrowany ostatnimi wydarzeniami mężczyzna zgadza się przyjaźnić z Sally. Odtąd będą nierozłączni - kochając się i nienawidząc jednocześnie. Oboje do końca będą wierzyć, że ich relacja nie ma szansy na przerodzenie się w coś głębszego. Do czasu. Wtedy znajomość znów zostanie zerwana. A co potem? Sylwestrowa noc i najprawdopodobniej jedno z najpiękniejszych i najbardziej pamiętnych wyznań miłosnych w historii kina!

Kiedy Harry poznał Sally to film, na którego premierze ponad dwadzieścia lat temu reżyser powinien zaznaczyć, że zyskuje wraz z upływem czasu. Dzisiaj jest już niewiele obrazów tego gatunku, które przedstawią historię tak banalnie prostą i przez to zachwycającą. Nie ma tutaj skomplikowanej psychologii bohaterów, nadęcia fabuły, wymuszonych dialogów i nie do końca zrozumiałych żartów. W Kiedy Harry poznał Sally podziwiamy królową komedii romantycznych Meg Ryan, kiedy była u progu swojej kariery aktorskiej. Dzięki niej postać Sally jest przepiękna, świeża i niezwykle wzruszająca. Partnerujący jej Billy Crystal uczynił z Harrego bohatera, którego nie sposób jest zapomnieć. Oboje grają w sposób, jakiego w dzisiejszych komediach romantycznych, myślę już nie uraczymy. Są w filmie niemalże teatralni, jednocześnie nie tracąc na prawdziwości. Klasyka gatunku. Wzrusza i bawi.