Podglądania powstają jako najlepszy sposób wypełnienia wolnego czasu. Sprawdzę, czy pisanie o filmach może przynieść tyle samo radości, co oglądanie ich. W polityce, a więc w tym, co studiuję nie znajduję nic z filmowego charakteru. Oczywiście poza abstrakcyjnością i paskudnymi charakterami.

czwartek, 27 grudnia 2012

W drodze

Źródło: www.stacjakultura.pl
    Kirsten Dunst powiedziała podczas tegorocznego festiwalu w Cannes, że W drodze jest jedną z tych książek, które podkrada się bratu lub czyta, aby zaimponować starszemu koledze, w którym na zabój kochałyśmy się w liceum. Prawdopodobnie w tym stwierdzeniu jest wiele prawdy, gdyż Jack Kerouac należał do pokolenia bitników i książką W drodze niewątpliwie imponuje niektórym młodym ludziom. Z myślą o nich właśnie, w oparciu także o swoje własne przeżycia , napisał książkę która prędko stała się obok takich dzieł jak Nagi lunch i Skowyt manifestem bitników. Ten pierwszy doczekał się swojej adaptacji w 1991 roku w reżyserii Davida Cronenberga. W styczniu 2010 r. miała natomiast miejsce premiera Skowytu (reż. Rob Epstein, Jeffrey Friedman), w którym w rolę słynnego poety Allana Ginsberga wcielił się James Franco.

Garrett Hedlund (www.blogs.indiewire.com)
    W niecałe dwa lata później doczekaliśmy i się ekranizacji W drodze, której podjął się Walter Salles. Bez wahania można powiedzieć, że w odczuciu znakomitej większości widzów reżyser poległ, a poczucie nieustannego nienasycenia, bezsensu i widma poszukiwań nawiedziły go w tym samym stopniu, co bohaterów książki Kerouaca. Z drugiej strony jednak nie jestem pewna, czy mogłoby w tym wypadku w ogóle nastąpić idealne i satysfakcjonujące dla widza przeniesienie prozy na rzeczywistość filmową. Zdawać się może, że atmosferę tamtych czasów i rozgoryczenie pokolenia bitników może oddać wyłącznie książka.Treść filmu nie jest całkowicie tożsama z lekturą. Tak naprawdę ciężko jest ją nawet opisać, gdyż motywem przewodnim jest z pozoru bezcelowa wędrówka bohaterów i wieczne poszukiwanie czegoś, co nie jest do końca sprecyzowane nawet przez nich samych.

Sam Riley i Tom Sturridge (www.blogs.indiewire.com)
    Sal Paradise (Sam Riley) jest młodym pisarzem, który pragnie wybrać się w podróż życia. Chce poznać nowe miejsca, ludzi i odkryć wszystko co możliwe, a będące dotąd dla niego obce. Młodego Sala niezmiernie kusi wolność i uczucie nieograniczenia. Fascynuje go szaleństwo i ludzie, którzy balansując na granicy obłędu czują się tym samym spełnieni. Jednym z najpiękniejszych i najbardziej porywających (także w filmie) zdań jest to, w którym daje on wyraz swojej miłości do takich właśnie postaci. (...) bo dla mnie prawdziwymi ludźmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy, chęcią zbawienia, pragnący wszystkiego naraz, ci, co nigdy nie ziewają, nie plotą banałów, ale płoną, płoną, płoną, jak bajeczne race eksplodujące niczym pająki na tle gwiazd (...). Sal chce prowokować spotkania z takimi właśnie ludzmi, a kiedy już to nastąpi pragnie bezgranicznie się im oddać. Wraz z Deanem Moriartym (Garrett Hedlund), jego młodziutką żoną Marylou (Kristen Stewart) oraz innymi szaleńcami, których obecność w życiu Sala jest tak samo silna i gwałtowna, co krótka, wyrusza przed siebie. Na wskroś i wszerz przemierzają Stany Zjednoczone, aby w końcu znaleźć się w Meksyku, z którego wspomnienia na zawsze pozostaną niezatarte i żywo korespondujące z rzeczywistością.

Kristen Stewart (www.blogs.indiewire.com)
    Walter Salles podjął się przeniesienia W drodze na wielki ekran i należy powiedzieć, że nie zakończyło się to sukcesem. Nie mniej jednak wypadałoby przyznać reżyserowi brawa za dużą odwagę i niewątpliwe starania, które w filmie widać. Strzałem w dziesiątkę był przede wszystkim dobór aktorów. Od czasu obejrzenia W drodze twarz Marylou może mieć dla mnie tylko Kristen Stewart. Garrett Hedlund oraz Sam Riley już w zwiastunie filmu paraliżują każdą kobietę pojedynczo wygłaszaną przez siebie kwestią. Niewypowiedzenie piękna i hipnotyzująca ścieżka dźwiękowa, wśród której istną perełką i hymnem W drodze może być utwór Willa Hansona Home. To wszystko jednak nie jest w stanie odciągnąć uwagi od leniwie przeciągającej się fabuły i nużenia widza przez namnażanie kolejnych wątków. Nietrudno jednak było wpaść w tę pułapkę, gdyż W drodze nie istnieje wyraźna i zrozumiała linia fabularna, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Jest to portret pokolenia, które chcąc dokądś zmierzać, tak naprawdę nie kierowało się ku niczemu szczególnemu. Propozycja trudna i do polecenia tylko i wyłącznie dla fanów książki.
Dla pozostałych w zupełności wystarczy doskonale zmontowany zwiastun W drodze.

wtorek, 25 grudnia 2012

Kochankowie z księżyca

Źródło: film.onet.pl
    Każdy posiada swoją wersję i wyobrażenia na temat czasów, w których nie byliśmy nawet w planach, aby przyjść na świat. I choć pod ręką mamy mnóstwo dokumentów i opasłych archiwów do przeglądania to i tak decydujemy się w końcu budować tamten świat z własnych klocków. Stwarzamy go takim, jakim chcemy go widzieć i przygotowujemy na nasze przyjście. Tęsknimy za czymś co nas urzekło, a nie mieliśmy szansy tego realnie doświadczyć. Tak też poczuł się podobno Wes Anderson, gdy wpadł na pomysł stworzenia swojego najnowszego filmu, Kochankowie z Księżyca (2012).

    Zanim powstał scenariusz do filmu Wes Anderson wyobraził sobie z początku idealną młodzieńczą miłość. Całkowicie obezwładniającą zmysły, śmiertelnie poważną, silną i nieprzepartą. Zdecydował prędko,że koniecznie musi być umiejscowiona w latach 60-tych i nieodwołalnie różnić od tej, którą obserwujemy w każdy filmie. Nie mogła to być miłość rodząca się miedzy dwojgiem 18-latków. Musiała być o wiele bardziej niewinna, choć nie mniej intensywna i czarująca. Wybór czasu akcji filmu na rok 1965 także nie był przypadkowy. Ten okres kojarzy się bowiem reżyserowi z niezwykłym optymizmem wśród Amerykanów i czasem szczęśliwości, którego kres nadszedł niedługo później. Anderson bez ogródek przyznaje w wywiadach, że choć w fabule na próżno doszukiwać się można związków z jego osobą, to chciałby aby takowe istniały naprawdę.

Jared Gilman jako Sam (www.students.pl)
    Reżyser doprowadza więc do spotkania dwojga kochanków na jednej z wysp Nowej Anglii. Nieco ekscentryczna i nad wyraz odważna jak na swój wiek Suzie Bishop (Kara Hayward), bez pamięci zakochuje się w Samie (Jared Gilman). Malec jest jednym ze skautów, których obóz stacjonuje niedaleko domu dziewczynki. Będąc indywidualistami, ogromnie w sobie zakochani uciekają gdzie ich nogi poniosą, powodując tym samym na wyspie niesłychany rajwach. Wszyscy okoliczni wyruszają na poszukiwania młodych uciekinierów. Wśród nich rozpoznamy państwa Bishop (Bill Murray i Frances McDormand), którzy przy okazji poszukiwań dowiadują się o sobie więcej niż by tego chcieli. Na pomoc rusza także ambitny, acz nieco nadwrażliwy i ślamazarny kapitan Sharp (Bruce Willis). Szyku dotrzymuje grupie cały oddział młodych skautów, na czele których stoi harcmistrz Ward (Edward Norton), o którym z początku trudno powiedzieć, że jest zorganizowany i odpowiedzialny. Wraz z przybraniem przez obrót sprawy bardziej poważnego charakteru do poszukiwań dołącza się także pracownica opieki społecznej (Tilda Swinton), która pragnie wysłać małego Sama do poprawczaka. Czas wciąż ucieka, a zakochani cały czas pozostają nieuchwytni.

B. Murray, F. McDormand, E. Norton, B. Willis (www.ppe.pl)
    Kochankowie z Księżyca stanowią film bardzo specyficzny, który nie każdemu ma szansę się spodobać. Gorąco jednak należy zachęcać do jego obejrzenia, gdyż jest obrazem przeuroczym, ciepłym i można by nawet powiedzieć, że cudacznym. Będzie idealny dla każdego, kto z poświęceniem potrafi oddawać się historiom pierwszych miłości raz i ponownie, wprost do znudzenia. Kochankowie z Księżyca napawają niezwykłym optymizmem, a losy Suzie i Sama śledzimy z rozgorączkowaniem i wypiekami na twarzy. Obraz jest bardzo oryginalny, nieprzewidywalny, dziwaczny, a przez to niezwykle interesujący i zapadający w pamięć. Scena, w której dzieci tańczą na opuszczonej plaży jest bezbłędna, a widok wybudowanego przez nich bastionu z namiotu, patyczków, kamyczków oraz szmatek wzrusza i niezmiernie rozczula. Idealny powód do odwiedzenia kina w Święta!

niedziela, 23 grudnia 2012

Gangster

Źródło: film.wp.pl
    Mogłoby się wydawać, że w latach 20 - tych i 30 - tych  XX wieku, a więc w czasach wielkiej prohibicji w Stanach Zjednoczonych, nie mogło być ciekawszej postaci niż Al Capone. Można by nakręcić o nim setki filmów, oglądać je i wciąż się jego osobą nie znudzić. Powstał jednak niedawno obraz (światowa premiera odbyła się 19 maja 2012 r.), który od innej strony porywa się na przedstawienie tego okresu, a reżyser podejmuje próbę zdetronizowania Capone'a jako najbardziej wyrazistego i zapadającego w pamięć gangstera w historii Ameryki.

    W przypadku Lawless (reż. John Hillcoat) najbardziej przyciągającą widza do kina rzeczą jest scenariusz, którego zdecydował się dotknąć sam Nick Cave. Niewątpliwie na samo hasło o artyście pojawiają się pierwsze skojarzenia z filmem jako czymś niezwykle klimatycznym i ciekawym. Cała historia, którą będziemy mieli okazję oglądać powstała na kanwie książki Matta Bonduranta The Wettest County In The World, w której autor opisuje historię swojego dziadka i jego dwóch braci, którzy w czasach prohibicji trudnili się nielegalną produkcją i przemytem alkoholu w południowych stanach Ameryki. Sam Matt nie tak dawno dowiedział się o przestępczej działalności krewnego, którą rodzina uznawała dotąd za temat tabu. Do odkrycia tajemnicy okazja nadarzyła się dopiero, gdy ojciec autora odkopał pochodzące z lat 30 - tych artykuły prasowe, w których głównymi bohaterami nagłówków byli "chłopcy Bondurant". Dotyczyły strzelaniny w okolicach mostu Maggodee Creek, w którą bracia byli zaangażowani.

Matt Bondurant, wnuczek Jacka (www.guardian.co.uk)
    Matt wspomina w książce swojego dziadka, Jacka Bondurant'a jako niekwestionowaną głowę rodziny i osobę, którą okoliczni darzyli ogromnym szacunkiem. Już jako dziecko przeczuwał, że dziadek Jack ma za sobą przeszłość, o której mały nie śmiałby nawet pomyśleć. Po odkryciu kolejnych artykułów na temat "wspaniałej trójki", studiujący wówczas literaturę Matt, wiedział już dokładnie czego będzie dotyczyła jego kolejna książka. Bez bicia przyznaje jednak, że kolekcjonowanie dowodów zdarzeń z tamtego czasu, jest jak szukanie igły w stogu siana. Nikt wówczas nie myślał o dokumentowaniu swojego życia. Nie zachowały się liczne artykuły, wspomnienia, czy chociażby listy. Najbardziej pomocne przy pisaniu książki były za to opowiadane z ust do ust historie o braciach Bondurant, które funkcjonowały wśród rodziny i okolicznych jako swoiste mity. Dość tajemnicze i niedopowiedziane, a przez to jeszcze bardziej inspirujące dla młodego wnuka Bondurant'a.

Jessica Chastain i Tom Hardy (www.telegraph.co.uk)
    Historia, którą przenosi na ekrany Hillcoat skupia się na okresie prohibicji, której skutki boleśnie odczuwają mieszkańcy Franklin County. Trzej bracia Bondurant - Jack (Shia LaBeouf), Forrest (Tom Hardy) i Howard (Jason Clarke) - decydują się jednak sprzeciwić rządowym rozkazom i poigrać z prawem na własny rachunek. Nie rezygnują z produkcji i handlu trunkami, czym wzbudzają wśród pozostałych mieszkańców zarówno szacunek, jak i wrogość. Problem pojawia się w momencie, gdy do miasteczka przybywa nowy urzędnik Charlie Rakes (Guy Pearce), który wściekle podnieca się na samą myśl o uchwyceniu lokalnych gangsterów. Żadna strona nie zamierza odpuścić i tym samym granice moralności stają się bardzo elastyczne i pochopnie przesuwane przez wszystkich bohaterów. Sprawę ostatecznie rozwiąże bezpośrednie starcie na moście Maggodee Creek, a o dyskusje o tym, czy do pewnych czynów warto było się posuwać, sprowokuje dopiero zlikwidowanie prohibicji kilka lat później.

Zdjęcie Jacka Bonduranta z lat 30 (www. telegraph.co.uk)
    Na temat Gangstera przeczytałam już wiele niepochlebnych recenzji i nadal nie mam bladego pojęcia dlaczego został on tak źle odebrany przez tych, którzy już mieli okazję go zobaczyć. Dla mnie jest niezwykle klimatycznym, zaskakującym i trzymającym w napięciu obrazem, których dzisiaj uświadczymy bardzo rzadko. Bez wahania mogę powiedzieć, że uznaję go za jeden z najlepszych filmów ostatnich lat. Jego fabuła jest prosta i logicznie skonstruowana tak, że bez większego wysiłku można wtopić się w jej treść. Wspaniały Tom Hardy. Przepiękna Jessica Chastain. Na dodatek idealnie wpasowana w tło historii muzyka, którą stworzyli Nick Cave i Warren Elis.

    Z pewnością nie należy traktować Gangstera jako obrazu, który wprost i nieomylnie opowiada historię braci Bondurant. Należy go za to potraktować tak, jak sugeruje nam sam autor The Wettest County In The World, a więc jako mit. Z przymrużeniem oka, czerpać przyjemność z niezwykle interesującego bajania o legendarnych bohaterach.

wtorek, 11 grudnia 2012

Niebo w gębie

Źródło: www.film.wp.pl
    Do obejrzenia filmu Christiana Vincenta Niebo w gębie (2012) zachęcił mnie artykuł w jednym z naszych miesięczników. Obraz został określony jako nieprzyzwoicie apetyczny, więc od razu pomyślałam, że najpierw trafi w moje filmowe gusta, a później sprowokuje do pochłonięcia pięknie wyglądającej i przepysznej kolacji. Sprawdziło się wyłącznie założenie numer dwa. Scenariusz Nieba w gębie zainspirowany został postacią Daniele Mazet-Delpeuch, która za kadencji François Mitteranda została szefową kuchni prezydenta w Pałacu Elizejskim. Nie na długo jednak i to właśnie na tym okresie skupia się znaczna część fabuły. Jest bardzo smacznie, lecz nieco zbyt poważnie.

    Główną bohaterką Nieba w gębie jest Hortense Laborie (Catherine Frot). Koleje losu zdolnej kucharki mamy szansę obserwować z dwóch perspektyw czasowych. We wcześniejszej z nich, Hortense właśnie dostaje propozycję objęcia posady kucharki, w posesji jednego z wyższych urzędników francuskich. Dopiero po przyjeździe do Paryża dowiaduje się, że jej nowym miejscem pracy będzie Pałac Elizejski, a tajemniczą personą jest nie kto inny, jak sam prezydent Francji (Jean d'Ormesson). Nieco oszołomiona tymi wiadomościami Hortense, od początku waha się objąć oferowane jej stanowisko. Podejmuje jednak ryzyko i od tego czasu wraz z zamiłowanym w swoim fachu młodym cukiernikiem, Nicolasem (Arthur Dupont), prowadzić będzie prywatną kuchnię Francois Mitteranda. Z wielkim powodzeniem w dodatku. Pech jednak chce, że nie wszyscy pracownicy Pałacu są zadowoleni z szefowania Hortense. Kobieta przez długi czas pragnie przezwyciężyć niesprzyjającą atmosferę pracy i nie tracić radości z gotowania najwspanialszych portaw, jakimi Francja może się pochwalić.Widz ma szansę jednocześnie zobaczyć także Hortense nieco później, gdy na jednej z dalekich, zimnych wysp stara się uporządkować swoje życie po wielkich i męczących występach w Pałacu prezydenckim.

Źródło: www.kinoteka.pl
   Zwiastun filmu Christiana Vincenta zapowiada niezwykle ciekawą, inspirującą i pachnącą kulinarnymi specjałami opowieść o kobiecie, która przypadkiem stała się ulubienicą samego prezydenta Francji. Jesteśmy przekonani o tym, że będzie lekko i wesoło tak, że zabawna anegdota będzie prędko goniła  następną. Rozczarujemy się jednak. Do roli Hortense Laborie wybrano chyba najbardziej niesympatycznie wyglądającą aktorkę, o jakiej moglibyśmy pomyśleć. Pomimo, że spod rąk zdolnej kucharki wychodzą niestworzone delicje, wręcz nie jesteśmy w stanie jej polubić. Jej postać jest wyniosła, kapryśna i co najgorsze, całkowicie pozbawiona woli walki. Nietrudno to jednak z drugiej strony zrozumieć. Zważając na fakt, że Niebo w gębie jest filmem biograficznym, wiele możemy pomstować nad tym, jak w Pałacu faktycznie została potraktowana przez resztę zespołu kucharskiego Hortense. Fabule obrazu nie można zarzucić także braku płynności i poruszania wątków zbędnych. Odnoszę jednak wrażenie, że historia Hortense mogła zostać namalowana w sposób bardziej ciekawy i intrygujący. Mimo tego warto zgrzeszyć i przyjrzeć się w filmie serwowanym przez bohaterkę przysmakom. Absolutnie można zgłodnieć!

niedziela, 2 grudnia 2012

Sala samobójców


Źródło: www.plejada.pl

    W marcu 2011 roku swoją premierę miał film Jana Komasy Sala samobójców. Pierwsze skojarzenia z tytułem? Więzienie, cela, samotność, cierpienie, grupa ludzi w odosobnieniu, odwaga. Niewprawnie trafiamy gdzieś nieopodal sedna. Za miejsce akcji wybiera sobie Komasa świat współczesny, w którym stara się umiejętnie wymieszać przestrzeń rzeczywistą i wirtualną. Na ich pograniczu chwiejnie stoi główny bohater filmu, młody Dominik.

    Fabularną oś filmu wyznaczają losy maturzysty, który jak każdy młody człowiek stara się odnaleźć swoje miejsce w życiu. Dominik (Jakub Gierszał) nie rozpycha się jednak łokciami. Daje sobie prawo do poszukiwań i popełniania błędów. Rodzice chłopaka (Agata Kulesza oraz Krzysztof Pieczyński) nie zauważają, że rzeczy materialne nigdy nie wypełnią pustki po tym, co dla duszy człowieka najważniejsze. Dominikowi brakuje bliskości, bezpieczeństwa i atencji rodziców. Na hasła o swojej niewdzięczności i braku poświęcenia reaguje więc niemalże alergicznie. Coraz bardziej zamyka się w sobie. 

    Główny bohater zostaje przedstawiony ponadto, jako członek szkolnej wspólnoty, w której jeden fałszywy ruch dyskwalifikuje go już w przedbiegach w wyścigu o popularność i akceptację. Popełnia go i wówczas zmuszony jest do szukania wyjścia z trudnej sytuacji. Trafia do wirtualnej sali samobójców, do której zaprasza go podobnie zirytowana życiem Sylwia (Roma Gąsiorowska). W sieci doświadcza emocji, które w realnym świecie były mu bliskie jedynie z nazwy. Dominik zamyka się w pokoju, delektuje miernością swojego życia. Ze wstrętem odsuwa pomocną dłoń rodziców. Odpłaca pięknym za nadobne.
Jakub Gierszał w roli Dominika Santorskiego (www.polskieradio.pl)

    Reżyser odważnie bierze na tapetę kwestię kondycji psychicznej współczesnych nastolatków. Salą samobójców stawia tezę, że młodzi ludzie na wypadek zrujnowania rzeczywistego życia mają plan awaryjny. Nie wyjeżdżają w siną dal, nie zmieniają tożsamości, nie wartościują swoich przeżyć. Z płaczem uciekają za to do sieci, która oferuje im gamę wspólnot i wspólnotek, które gotowe będą dzielić z nieszczęśnikiem smutek i radość, zadowolenie i irytację, akceptację i nienawiść do swojej osoby. Sala samobójców niewątpliwie istnieje w słusznej sprawie. Zwraca uwagę na to, że wymuskane gadżety i zabawki nie są odpowiedzieć na podstawowe potrzeby młodego człowieka. Nastolatkowie łakną bezpieczeństwa, uwagi, bliskości oraz odpowiedzi na ważne dla nich pytania egzystencjalne. Z drugiej strony jednak, obraz Komasy przynosi widzowi smutną refleksję o polskim kinie. Okazuje się bowiem, że lubuje się ono w tematyce trudnej, patologiach i odstępstwach od prawidłowych postaw społecznych. Znakomita rola Jakuba Gierszała, który wiekiem i urodą niewątpliwie wpisuje się w kanon współczesnego buntownika. Sala samobójców to solidnie skonstruowany obraz, który jest nośnikiem głębszych treści. Nie raz po seansie odezwie się w widzu wewnętrzny głos, który zatrwożenie zapyta, czy aby faktycznie tak wygląda współczesność.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...