Oś fabularną Yumy (reż. Piotr Mularuk) wyznaczają losy nieco niepozornego z początku Zygi (Jakub Gierszał). Młody chłopak żyje w rzeczywistości, która choć lepsza od wcześniejszej, jest daleka od ideału. Główny bohater mieszka w małej miejscowości tuż przy granicy Polski z NRD i jak cała reszta swoich przyjaciół jest przekonany o tym, że stać go na lepsze życie. Nie mając jednak pomysłu na przebicie się przez kłęby szarości ówczesnej Polski, marnotrawi swój czas. Czasami obejrzy też Dynastię. I całe szczęście, bo to właśnie przy jej wspólnym oglądaniu z figlarną ciocią (Katarzyna Figura), wpadnie na pomysł pewnego ryzykowanego przedsięwzięcia.
Zachęcony przez ciocię Zyga postanawia zająć się jumaniem, a więc kradzieżą dóbr z NRD. Za przyzwoleniem wszystkich ważniejszych osobistości swojego miasteczka zabiera z tamtejszych sklepów ile wlezie.Do bagażnika pakuje wszystko od A do Z. Potem ku uciesze rodaków sakramentalnie niemalże rozdaje zdobycze słowami "bierzcie z tego wszyscy". A oni biorą i są zadowoleni. Zawsze jednak znajdzie się ktoś, komu to będzie przeszkadzać.
Pulsująca żyłka biznesu u Zygi niezwykle niepokoi pewnego Rosjanina (Tomasz Kot), który w tamtejszej okolicy też chciałby popisać się swoimi zdolnościami przedsiębiorczymi. Grozi głównemu bohaterowi raz, czy dwa. Ten, choć przerażony, dalej robi swoje. A rozochocony sukcesami Zyga nie spocznie tylko i wyłącznie na jumaniu. Na groźbach się więc nie kończy.
Po tak usilnym napompowaniu atmosfery przed premierą, miało się wrażenie, ze Yuma będzie kompletną klapą. Nie jest jednak. Jest solidnie skonstruowanym obrazem, który pokazuje "jak to kiedyś było". Można go nawet potraktować jako swoistą pamiątkę i zapis fabularny dla przyszłych pokoleń. Pisząc to jednak nachodzi mnie smutna refleksja o tym, że oglądając film Mularuka ma się wrażenie, że tak niewiele się w obrazie polskich miast zmieniło. To jednak kwestia dyskusyjna. Jak ta, czy nie lekką kompromitacją jest powołanie się reżysera na początku filmu na definicję "jumania" zaczerpniętą z Wikipedii. Możliwe też, że to z mojej strony tylko zwyczajne czepialstwo. Zawiodłam się też na innej rzeczy. Oglądając Yumę ma się bowiem wrażenie, że reżyser zbyt usilnie chciał zamieścić w fabule pewne watki. Wynika z tego wiele niedopowiedzeń, a szkoda. Główne role obrazu fantastycznie urzeczywistnione zarówno przez Gierszała, jak i Kota. Przekonująca, choć już widziana w podobnych rolach, Katarzyna Figura. Co z tego jednak, gdy najbardziej sympatyczną i kuriozalną wręcz postacią pozostaje grany przez Jakuba Kamieńskiego, Młot? Zobaczyć trzeba i samemu należy ocenić, bo opinie o Yumie są bardzo różne. Tak, czy inaczej - nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Eh, Gierszał niby dobry aktor, ale mam wrażenie, że nadal nie do końca wykorzystali jego potencjał. Na film będę potrzebowała odpowiedniego nastroju, bo te najnowsze produkcje są chyba dość specyficzne.
OdpowiedzUsuńJa rzadko oglądam polskie filmy, ale ten nie należy do najgorszych. Jest na 4+!
UsuńJa się zawiodłam, głównie właśnie mnogością wątków przez co film wg mnie wyszedł nijaki. Ale zauważyłam, że polscy twórcy ogółem mają tendencje do mieszania wszystkiego w jednym filmie. Co muszę jednak dodać, to że główna piosenka z filmu mnie urzekła - leci bodajże w zwiastunie :)
OdpowiedzUsuńPiosenki w całym filmie były ogólnie fantastyczne:D Ja żałuję, że ten wątek Majki nie został rozbudowany. Nie wiadomo, czy ona też go kochała, itd. Troszkę bez sensu.
Usuń