|
www.filmzwiastun.pl |
Pisząc scenariusz do
Adwokata Cormac McCarthy musiał doskonale wiedzieć o tym, że każdy z nas ma swoje słabości. Dla jednych będą to pieniądze, dla drugich kobiety, dla jeszcze innych wystawne życie, hazard, czy szybkie samochody. Można powiedzieć, że każdy ma takie słabości, na jakie go stać. Zawsze, gdy możemy chcemy więcej i więcej. Czy lepiej jest powiedzieć sobie stop, gdy jeszcze jest na to czas, czy może warto w życiu ryzykować, by później na stare lata niczego nie żałować? Gdy poznamy tytułowego Adwokata, być może dowiemy się jaka jest odpowiedź na to pytanie. Tak dla świętego spokoju. A z błędów głównego bohatera możemy się wiele nauczyć. Lubujący się w wystawnym życiu Mecenas (Michael Fassbender) znalazł właśnie tę jedyną. Miłość Laury (Penelope Cruz) jest dla niego jak dotąd najcenniejszą wartością w życiu. Tak mu się przynajmniej wydaje. Z nie mniejszą czułością i troską obchodzi się jednak też ze swoim majątkiem, którego chciałby leniwie powiększać w nieskończoność. Niekoniecznie brylując na sali sądowej oczywiście. Nic prostszego. Jego przyjaciel Reiner (Javier Bardem) od razu służy pomocą i proponuje bohaterowi lukratywny układ, w który ten wchodzi tak bez reszty i bez rozsądku. Wabiony łatwym zyskiem Adwokat nie zwraca uwagi na ostrzeżenia siedzącego od dawna w tej branży Westrey'a (Brad Pitt) i naraża na niebezpieczeństwo siebie i Laurę. Po przeczytaniu takiej historii można spodziewać się naprawdę fantastycznego kina. Wielu widzów przeczuwało nawet, że owocem współpracy Ridleya Scotta i Cormaca McCarthy'ego będzie kryminalne arcydzieło. Na takie miano
Adwokat jest jednak zbyt mało dynamiczny. Fabuła leniwo snuje się pomiędzy kilkoma wątkami, które nie łatwo z początku połączyć i zrozumieć. I choć nasze czekanie zostaje ostatecznie wynagrodzone, nic nie zrekompensuje nam zawodu, że
Adwokatowi daleko do mrożącego krew w żyłach kryminału, czy thrillera. W trakcie oglądania najnowszego filmu Scotta mamy wrażenie, że jest on literacką opowieścią o nieco moralizatorskim wydźwięku. Praktycznie wszyscy bohaterowie
Adwokata filozofują i udzielają sobie nawzajem życiowych wskazówek. Ich wywody są nieco przyciężkie w odbiorze i podwójnie niezrozumiałe- przez nieprzystającą do konwencji filmu poetyckość i brak idei fix w wyrażanej myśli. Przedstawiając nam anonimowego everymana, reżyser sugeruje widzowi, że każdy może podzielić los mecenasa. Każdy z nas jest bowiem choć trochę łasy na pieniądze, wysoki status i luksus. To jak bardzo jesteśmy do tych wartości przywiązani może okazać się, gdy zostaniemy postawieni w obliczu wyboru - mieć, czy nie mieć. Aby wyrazić dobitnie swoje przesłanie, Scott przedstawia nam w ostatnich scenach filmu anonimowego Bankiera (
Goran Višnjić), który ma właśnie zdecydować, czy niebezpieczna gra z przestępcami i płynące z niej zyski są jeszcze dla niego czegoś warte. McCarthy i Scott nie przekonują też widza co do miłości Laury i mecenasa. Nadali ich relacji zbyt płytki charakter, niepotrzebnie przedstawiając tych dwoje na okrągło w niedwuznacznych sytuacjach. Na Adwokata warto się wybrać tylko z jednego względu. Choć Cameron Diaz nigdy nie wybierała ról, w których mogłaby się popisać, tym razem zrobiła wyjątek. Widz ma wrażenie, że rola niebezpiecznej Malkiny jest dla niej wręcz drugą skórą. Diaz jest drapieżna, niezrównoważona, wariacka i zabójczo, zabójczo seksowna. Tego nie wypada przegapić! Resztę scen bez jej udziału śmiało możemy przespać.